Brak mi slow, padam na kolana. W Mosfilmie nigdy nie krecono "komiksow" , jezeli scena
wymagala 10 tys kawalerzystow - mobilizowano armie I BYLO ICH 10 TYS... Podobniez sie
miala sprawa w trakcie krecenia Potopu i Pana Wolodyjowskiego. Hoffman dzieki
Mosfilmowi nakrecil te dwie czesci o wiele lepiej, niz 30 lat pozniej Ogniem i mieczem.
Mam pytanko. Gdzie to można obejrzeć? Nigdzie nie mogę odnaleźć tej ekranizacji, a bardzo bym chciała:(
Na youtube znajduje się oficjalny profil Mosfilmu. Na którym można zobaczyć ten oraz inne filmy. Filmy powinny posiadać angielskie napisy.
Fajnie tylko co z tego?Nie jest fanem topornego rozmachu z beznadziejnym aktorstwem i przedłużającymi się scenami w tle.Rozumiem zachwyt osób,którym podobają się tylko sceny batalistyczne,ale do tego może być film dokumentalny,a nie fabularny. Najbardziej razi totalny brak wyrazistości i charyzmy bohaterów-hmm takiego Kmicica z Potopu.Szkoda,bo książka jest piękna.
Bo w tamtych czasach nie było komputerów które sztucznie generują postacie, tło itp.
Zgadzam się - sceny batalistyczne w tym filmie są genialne. Wspaniałe panoramiczne ujęcia: piechota w szyku liniowym maszerująca nieubłaganie w bitewny zgiełk i chaos, dynamika ruchów kawalerii - i ciężka praca artylerzystów, którzych całe to otaczające ich szaleństwo zdaje się nie poruszać. Płynne przechodzenie "od ogółu do szczegółu" - z "neutralnego" obrazu przemieszczających się wojsk następuje przesunięcie ku subiektywnemu widzeniu akcji przez konkretnego żołnierza - można wyczuć jego emocje: strach, zagubienie, zdziwienie lub obojętność; ranny przestaje być częścią maszerującej braci, wojenna wrzawa oddala się od niego i cichnie, nie widzi już pola bitwy tylko elementy najbliższego otoczenia - np. ślady końskich kopyt albo "odpływa" w filozoficzne refleksje. Dobrze zarysowane są relacje pomiędzy oficerami i żołnierzami oraz różnice między zaprawionymi w boju weteranami a "świeżakami".
Znacznie gorzej reżyser obszedł się z wątkami romansowymi - choć może sztuczność damsko-męskich relacji i konwersacji jest zamierzona. Być może właśnie chodzi o ukazanie kontrastu pomiędzy salonami przesiąkniętymi hipokryzją i konwenansami a polem walki, na którym teatralne pozy nie wytrzymują próby ognia i prawdziwa natura człowieka szybko wychodzi na jaw?
Obsada jest raczej przeciętna, np. zupełnie nie pasuje mi kreacja Bezuchowa, nie udaje mi się też "wczuć" w afekty Nataszy do Andrieja (zimny, nadęty, antypatyczny typ). A jednak za sprawą opisanej wyżej batalistyki, a także odpowiadającej mi poetycko-filozoficznej narracji, podzielam zdanie, iż to właśnie jest najlepsza ekranizacja dzieła Tołstoja (i przypuszczam, że lepszej nigdy nie będzie).