"Szybcy i wściekli 11" mają być wielkim finałem jednej z najbardziej kasowych serii studia Universal. Można by więc sądzić, że wytwórnia nie będzie na nim oszczędzać. Jednak nowe doniesienia mówią o czymś zupełnie innym! Mniej wszystkiego. "Szybcy i wściekli 11" wracają do korzeni
Rewelacjami na temat jedenastej części cyklu
"Szybcy i wściekli" podzielił się niedawno specjalista od hollywoodzkich przecieków Jeff Sneider. Jego źródła twierdzą, że Universal postanowił drastycznie ściąć budżet ostatniej części.
Film będzie kosztował dużo poniżej 200 milionów dolarów.
Jest to naprawdę gigantyczna redukcja kosztów w porównaniu do tego, ile wyniósł budżet
"Szybkich i wściekłych 10". Na to widowisko wydano
ponad 340 milionów dolarów, co jednak nie przełożyło się na sukces w box offisie. Film zarobił bowiem na całym świecie
714 milionów dolarów. To zaledwie połowa globalnych wpływów kinowych "Szybkich i wściekłych 7" (1 512 mln dolarów). Film sprzedał się gorzej nawet od spin-offu
"Hobbs i Shaw" (760 mln dolarów).
Zredukowany budżet oznacza, że nie będzie już spektakularnych akcji w egzotycznych lokacjach na całym świecie. Sneider twierdzi, że
finał serii ma być powrotem do korzeni. Wszystko ma być uproszczone. Fabuła skupi się wokół jednego skoku lub wyścigu.
Sneider donosi również, że
pomimo pojawiających się niedawno doniesień na temat przemocy seksualnej Vin Diesel jest w obsadzie i raz jeszcze wcieli się w
Dominica Toretto.
Zwiastun filmu "Szybcy i wściekli 10"